Wychowawca powinien wychowywać, a nie uczyć rzeczy złych – że dane słowo nic nie znaczy, że i tak na nic się nie ma wpływu.
Piszę o wychowawcy swojego syna. Od września jego klasa ma nowego wychowawcę – dwudziestokilkuletniego małolata, w dodatku wuefistę. I od września mam do niego mnóstwo zastrzeżeń.
No, a dzisiaj kropla, która przelała czarę goryczy. Dzisiaj dzieci miały zadecydować, czy na Mikołajki będą dawać sobie prezenty, czy będzie losowanie kto komu kupuje prezent. Odbyło się głosowanie (dzieci podnosiły ręce), zwyciężyła opcja, że nie będą sobie kupować prezentów (za prezentami były głównie dziewczynki, których w klasie jest mniej, a przeciw byli chłopcy – większość). Panu widocznie było to „nie w smak” i powiedział, że przyłącza się do głosu dziewczynek i że decyzja będzie podjęta za tydzień lub na którymś z wuefów.
Albo się daje dzieciom głosować, albo samemu podejmuje decyzję. Ja nie miałbym do niego pretensji, jeśliby zadecydował, że kupują sobie prezenty. Ja mam pretensję, że osoba, która (już w samej nazwie) ma wychowywać dzieci – uczy ich złych rzeczy, że daje zły przykład.
Takich, jak dzisiaj, „wpadek” pan wychowawca zanotował już mnóstwo, w zasadzie nie ma tygodnia, w którym się na niego nie oburzam (o jednym pisałem – zielone szkoły). W poniedziałek innej klasie zapowiedział, że jeśli ktoś nie zaliczy koszykówki, to cała klasa dostanie jedynki. Odpowiedzialność zbiorowa. Zakazana w całym cywilizowanym świecie. Nawet jeśli ich tylko straszył i nie zamierza tego wprowadzić w życie, to tak nie wolno…
[…] w klasie syna było zebranie. Poszła żona. I na Mikołajki (w czym rzecz we wpisie Wychowawca) dzieci jednak będą losować prezenty – wychowawca po raz drugi zarządził głosowanie. […]
Widac wychowawca konczyl najlepsze szkoly… w korei polnocnej 🙂
[…] polskiej szkoły. Oczywiście, zdarzają się tam i złe sytuacje (np. patrz wątek – wychowawca)[1], ale w instytucji, która zatrudnia setki tysięcy ludzi jest to nie do uniknięcia. […]