kwi 05

Syndyk

Wczoraj pisałem o komornikach, dzisiaj wspomnę o syndykach. Ich sposób traktowania ludzi jest bardzo bardzo podobny. Każdego traktują, jak osobę, która ma coś dla nich zrobić, bo jak nie to! Chamstwo w czystej postaci, które działa na mnie jak czerwona płachta na byka. Ale moja filozofia jest wtedy taka, że z chamem trzeba po chamsku i mam tylko cichą nadzieję, że podziała to na nich jak kubeł zimnej wody, że może zmienią swoje postępowania, swój ton w kontaktach z ludźmi, że może tym sposobem oszczędzę spokój ludzi, do których będą pisać w przyszłości. Nadzieje pewnie płonne [1].

Dwa lata temu napisał do mnie syndyk masy upadłościowej Orbisu Lechosław Kochański. Nie był miły, kazał mi wpłacić 600 zł na swoje konto, bo jak nie, to zabierze mi te pieniądze komornik razem z odsetkami i innymi kosztami postępowania. Straszył sądem i tak dalej. Nie do mnie z takimi tekstami, w sądzie boję się jedynie przewlekłości postępowania. Ale dlaczego takie indywiduum grozi niewinnym ludziom? Bata na niego nie ma?

Więc na chamski tekst odpisałem chamskim tekstem:

Panie syndyk, nie wiem kto pana uczył zawodu – w każdym razie go nie nauczył. Jeśli chodzi o naukę kultury, to domniemywam, że robili to rodzice – w każdym razie też z miernym skutkiem. Takie wysyłanie do każdego, na kogo konto trafiły pieniądze ze spółki, bez jakiekolwiek sprawdzenia – takich samych sztampowych i w swojej formie i treści obraźliwych słów to po prostu zwykłe chamstwo. Jak można bez jakichkolwiek dowodów zakładać na samym początku pisma, że ja jestem czyimś dłużnikiem – ja, który w życiu od nikogo grosza nie pożyczyłem. Nie obraziłbym się na „chuja”, czy inny podobny epitet, ale, że jestem czyimś dłużnikiem?! Powinni panu zabronić wykonywania zawodu, bo w tej pracy takt i kultura są niezbędne.

To tyle odnośnie formy pana chamskiego pisma. Odnośnie sprawy, 600 zł, o których pan pisze to był zwrot moich pieniędzy, które wpłaciłem 23 grudnia 2008 roku – potwierdzenie stanowi załącznik nr 1.  Dokonywałem w 2008 roku rezerwacji wczasów – nr rezerwacji  i23008. Wczasy jednak z winy biura podróży nie doszły do skutku. 30 grudnia 2008 roku otrzymałem z niego mailem następującą odpowiedź:

„Zgodnie z rozmową telefoniczną informuję Pana,ze rez. nr 23008 nie została potwierdzona. Niestety nie posiadamy innego hotelu z opcją AI. Proszę Pana o pisemną decyzję oraz  o podanie nr konta, na które należy dokonac zwrotu zadatku.

Pozdrawiam

 Justyna Kaza

PBP Orbis Sp. z o.o.

O/Warszawa Biuro Sprzedaży „Blue City”

Bardzo długo biuro podróży zwlekało ze zwrotem pieniędzy, ale w końcu je zwróciło. Przekonałem pana, że się pan mylił? Jeśli nie, to chętnie z panem się w sądzie spotkam. W każdym razie od pana już pism nie odbieram, zbyt cenię sobie swój czas i swoje nerwy. Pan to powinien wszystko sprawdzić, zanim zaczął pan wysyłać chamskie listy do ludzi, a nie ja. Może pan spokojnie w nocy spać? Nie dręczą pana wyrzuty sumienia, że tak pan z ludźmi postępuje?

Morał? Chyba taki, że Polska to kraj, gdzie człowiek człowiekowi wilkiem. Oczywiście, mogłem odpisać mu w sposób kulturalny, ale nie chciałem. Czułem się znieważony. Co innego mogłem? Złożyć skargę na niego? Do kogo? Pozwać go w procesie cywilnym i czekać wiele lat na wyrok, gdy na kolejne rozprawy mógłby nadsyłać kolejne zwolnienia lekarskie? Pozostawało mi się tylko odgryźć.

————

[1] A może jednak to działa, w końcu komornik pracownika pisze teraz do mnie „uprzejmie proszę”

0
komentarze

Reply