cze 14

Strajk pracodawców

Wczoraj skończyłem wpis na stwierdzeniu „szkoda słów”. No, właśnie… Kiedy już szkoda słów, to przychodzi pora na czyny.

Wspólnota

Pewnie niektórzy Państwo uczestniczyli w zebraniach jakichś wspólnot mieszkaniowych. I z autopsji wiedzą Państwo, jak mieszkańcy z ostrożnością podchodzą do wszystkich wydatków. Bo to są ich pieniądze.

Takiej gospodarności brakuje wyżej. Wyżej najwięcej do powiedzenia mają ludzie, którzy się do wspólnej kasy nie dokładają, którzy albo całymi garściami czerpią (którym na przykład trzeba kupować mieszkania komunalne), albo z tej kasy są utrzymywani (politycy, urzędnicy etc.). Skoro się nie dokładają, to nie są dobrymi gospodarzami, nie wiedzą ile ich pracy, wysiłku kosztuje zebranie tej „kasy”. Nie rozumieją tego, bo nie mieli jak tej wiedzy posiąść i nawet im pewnie przez myśl nie przechodzi, że ktoś na tę kasę najpierw musiał harować. Jakby sami na nią harowali, to właśnie tak, jak we wspólnocie mieszkaniowej liczyliby każdy grosz.

Tak nie powinno być. Funkcje polityczne powinny być pełnione społecznie. Posłowie, senatorowie, radni nie powinni pobierać za sprawowanie swoich funkcji żadnych uposażeń. Prowadziłoby to do wprowadzenia pewnego cenzusu majątkowego.  I bardzo dobrze! Jeśli ktoś jest sierotą, która nie potrafi samodzielnie zadbać o swój materialny byt, to nie powinien decydować o materialnym bycie innych ludzi. Zarzuty o korupcyjność takiej sytuacji (że jeśli nie będą dostawać publicznych pieniędzy, to będą „kombinować’) są wyssane z palca przez zwolenników brania publicznej kasy. Szybciej złodziejem zostanie pustak na dorobku, niż osoba, która ma już ustabilizowaną sytuację materialną. Czyli to aktualna sytuacja jest korupcjogenna, gdy radnymi, posłami, senatorami zostają setki, tysiące pustaków. I tworzą durne prawo.

Przez durne prawo przestajemy być wspólnotą. Ja chętnie pomogę drugiemu Polakowi, który np. nie ma gdzie mieszkać. Ale w taki sposób, gdy on mi zwyczajnie zabiera mieszkanie (konkretnie zabiera pieniądze, za które można kupić mieszkanie), bo mu się należy, to ja przestaję się na to pisać. „Ufundowałem” już w tym złodziejskim systemie kilka mieszkań i uważam, że starczy.

Strajk pracodawców

W tej chwili pracodawca nie ma innej możliwości strajku, jak zamknąć firmę. Bardziej to jednak przypomina zwolnienie się z pracy, a nie strajk. Skoro pracownicy mogą strajkować, to i pracodawca powinien móc. Powinna istnieć taka prawna możliwość. Przede wszystkim poprzez nie przekazywanie państwu podatków, ale wpłacanie ich na jakiś rachunek powierniczy (może coś na kształt takiego, jaki istnieje w przypadków umów z deweloperami), dopóki nie dojdzie do porozumienia z instytucjami reprezentującymi państwo.

A jak na razie zostaje tylko zamknąć firmę. Moim pierwszym postulatem strajkowym jest ten, że za urlop nie należy się drugi urlop. Za to, że pracownik był przykładowo rok na urlopie macierzyńskim (czy macierzyńskim w połączeniu ze zwolnieniami chorobowymi) i nie było go w pracy, to nie należy mu się 26 dni roboczych (czyli na przykład od 30 maja 2013 roku do 7 lipca 2013 roku) urlopu z pieniędzy drugiej osoby, która jest w tej nieszczęśliwej sytuacji, że jest drugą, tą gorszą stroną umowy o pracę.

Pracodawca powinien płacić tylko za urlop od przepracowanego przez pracownika czasu, a nie od zwolnienia chorobowego, urlopu na ślub, pogrzeb, urlop macierzyński, czy właśnie wypoczynkowy – bo, również za miesiąc urlopu wypoczynkowego pracownikowi należą się trzy dalsze dni urlopu wypoczynkowego! Inne postulaty też będę miał, ale ta sprawa w prawie pracy mnie najbardziej bulwersuje.

 

0
komentarze

Reply