Kategoria: Politycy

lip 29

Analiza wypowiedzi Donalda Trumpa jako przykładu dyskursu populistycznego

Psychoanaliza lacanowska, wprowadzona przez Jacquesa Lacana, jest znana ze swojej złożoności i innowacyjnego podejścia do ludzkiej psychiki, struktury języka i symboli. Lacan, w swojej teorii, szczególnie podkreśla znaczenie języka w kształtowaniu nieświadomości i tożsamości jednostki. Język, jako struktura symboliczna, ma kluczowe znaczenie w konstruowaniu rzeczywistości społecznej i psychicznej. Ironia, jako figura retoryczna, zajmuje ważne miejsce w tej strukturze, będąc narzędziem subwersji i dekonstrukcji dyskursów. W kontekście współczesnej polityki, a zwłaszcza w dyskursie populistycznym reprezentowanym przez Donalda Trumpa, ironia odgrywa istotną rolę. Przeanalizowanie wypowiedzi Trumpa za pomocą narzędzi lacanowskiej psychoanalizy może dostarczyć interesujących wglądów w mechanizmy populistycznego dyskursu i jego wpływ na masy.

Donald Trump, jako postać polityczna, często wykorzystuje język w sposób, który może być postrzegany jako ironiczny, prowokacyjny i subwersywny. Jego retoryka często łamie tradycyjne normy polityczne, co jest jednym z kluczowych elementów jego populistycznego stylu. Lacanowska psychoanaliza, ze swoim naciskiem na znaczenie języka i symboli, oferuje użyteczne narzędzia do analizy tych zjawisk. W lacanowskiej teorii, język nie jest jedynie narzędziem komunikacji, ale fundamentalną strukturą, która kształtuje podmiotowość i społeczne relacje.

Ironia, w kontekście lacanowskim, może być rozumiana jako sposób, w jaki podmiot odnosi się do symbolicznego porządku języka. Jest to forma mówienia, która sugeruje coś innego niż dosłowne znaczenie słów, otwierając przestrzeń dla wieloznaczności i niejednoznaczności. Lacan, w swoich wykładach, często odnosił się do ironii jako sposobu, w jaki podmiot może subwersywnie odnosić się do władzy i norm społecznych. Ironia może zatem służyć jako narzędzie dekonstrukcji dyskursów, podważając ich stabilność i autorytet.

Wypowiedzi Donalda Trumpa często zawierają elementy ironii, które można analizować w kontekście lacanowskim. Przykładem może być jego słynne stwierdzenie „Make America Great Again”. Na powierzchni jest to proste hasło polityczne, jednak zawiera w sobie wiele warstw znaczeniowych. Ironia tego stwierdzenia może leżeć w jego nostalgii za wyidealizowaną przeszłością, która w rzeczywistości nigdy nie istniała, lub w jego użyciu jako narzędzia mobilizacji politycznej, które obiecuje powrót do rzekomej chwały, jednocześnie ignorując skomplikowaną rzeczywistość historyczną i społeczną.

Trump często używa ironii również w swoich atakach na przeciwników politycznych i media. Jego określenia takie jak „fake news” i „crooked Hillary” nie są jedynie oskarżeniami, ale także zawierają element ironii, który podważa autorytet tych, do których są skierowane. W ten sposób, Trump tworzy dyskurs, w którym granice między prawdą a fikcją stają się niejasne, a tradycyjne autorytety są delegitymizowane.

Lacanowska psychoanaliza, z jej naciskiem na znaczenie nieświadomości i języka, pozwala zrozumieć, w jaki sposób takie wypowiedzi działają na poziomie symbolicznym. Lacan twierdził, że nieświadomość jest ustrukturyzowana jak język, co oznacza, że podświadome pragnienia i lęki mogą być wyrażane poprzez język w sposób, który nie jest bezpośrednio świadomy dla mówiącego. W przypadku Trumpa, jego ironiczne wypowiedzi mogą być postrzegane jako wyraz nieświadomych pragnień i lęków zarówno jego samego, jak i jego zwolenników.

Ironia w dyskursie populistycznym Trumpa może również służyć jako narzędzie identyfikacji i solidarności. Lacan podkreślał, że podmiotowość jest kształtowana przez relacje z innymi, a język jest kluczowym elementem tych relacji. Ironiczne wypowiedzi Trumpa mogą działać jako forma społecznej kohesji, która łączy jego zwolenników poprzez wspólne zrozumienie i odrzucenie oficjalnych narracji i autorytetów. W ten sposób, ironia staje się narzędziem tworzenia tożsamości grupowej i politycznej.

Jednak ironia ma również swoje ograniczenia i ryzyka. Lacanowska psychoanaliza zwraca uwagę na ambiwalencję i niejednoznaczność ironii, która może prowadzić do dezorientacji i chaosu. W kontekście politycznym, ironiczne wypowiedzi mogą podważać zaufanie do instytucji i prawdy, co może prowadzić do erozji demokratycznych wartości i norm. W przypadku Trumpa, jego użycie ironii często prowadzi do polaryzacji społecznej i politycznej, wzmacniając podziały i konflikty.

Psychoanaliza lacanowska oferuje bogaty zestaw narzędzi do analizy ironii w dyskursie populistycznym, takim jak ten reprezentowany przez Donalda Trumpa. Ironia, jako figura retoryczna, odgrywa kluczową rolę w tworzeniu i dekonstrukcji dyskursów politycznych. Lacanowska teoria języka i nieświadomości pozwala zrozumieć, jak ironia może działać jako narzędzie subwersji i identyfikacji, jednocześnie podkreślając jej ambiwalencję i ryzyka. W ten sposób, analiza ironii w wypowiedziach Trumpa może dostarczyć cennych wglądów w mechanizmy populistycznego dyskursu i jego wpływ na społeczeństwo.

Rozwinięcie analizy psychoanalizy lacanowskiej w kontekście ironii i dyskursu populistycznego Donalda Trumpa wymaga głębszego zrozumienia kilku kluczowych koncepcji Lacana, w tym jego teorii trzech porządków: Symbolicznego, Wyobrażeniowego i Realnego. Te porządki są kluczowe dla zrozumienia, jak język i symbole wpływają na nasze postrzeganie rzeczywistości i tożsamości.

Porządek Symboliczny, który obejmuje język, prawa i normy społeczne, jest centralny dla lacanowskiej teorii. Trump, jako mistrz języka populistycznego, skutecznie manipuluje symbolicznym porządkiem, aby kształtować narracje, które rezonują z jego zwolennikami. Jego ironiczne wypowiedzi często podważają tradycyjne normy i autorytety, co jest typowe dla populistycznej retoryki, która stara się mobilizować masy przeciwko elitom. Lacan podkreślał, że język jest miejscem, gdzie podmiot jest wplątany w sieć znaczeń i relacji społecznych, które go konstytuują. Trump, poprzez swoje ironiczne wypowiedzi, celowo destabilizuje te sieci, wprowadzając zamieszanie i niepewność co do prawdy i rzeczywistości.

Wyobrażeniowy porządek, który odnosi się do obrazu siebie i innych, jest również istotny w analizie Trumpa. Trump często przedstawia się jako outsider i obrońca „prawdziwego” Amerykanina, kontrastując się z „fałszywymi” elitami i mediami. Jego ironiczne wypowiedzi, takie jak określanie swoich przeciwników mianem „losers” czy „crooked”, tworzą wyraźny podział między „nami” a „nimi”, wzmacniając poczucie tożsamości jego zwolenników. W ten sposób, ironia staje się narzędziem budowania wyobrażeniowej jedności i solidarności w ramach grupy zwolenników.

Realne, trzeci porządek Lacana, odnosi się do tego, co jest poza symbolizacją i nie może być w pełni zrozumiane czy wyrażone w języku. Realne jest miejscem traumatycznego i nieprzedstawialnego. W kontekście Trumpa, można argumentować, że jego ironiczne wypowiedzi często dotykają aspektów Realnego poprzez wywoływanie silnych emocji, takich jak strach, gniew czy frustracja, które nie mogą być w pełni uchwycone przez Symboliczny porządek. Trump, świadomie lub nie, odwołuje się do tych pierwotnych emocji, tworząc narracje, które rezonują na głębszym, często nieświadomym poziomie.

Jednym z najciekawszych aspektów ironii w dyskursie Trumpa jest jej ambiwalencja. Lacan podkreślał, że ironia może być zarówno narzędziem krytyki, jak i manipulacji. Trump często używa ironii w sposób, który pozwala mu unikać odpowiedzialności za swoje słowa. Przykładem może być jego reakcja na oskarżenia o rasizm, gdy stwierdził, że jego uwagi były „żartem” lub „ironią”, co pozwala mu odwrócić krytykę i skupić się na rzekomej przesadnej reakcji jego przeciwników. W ten sposób, ironia staje się strategią obronną, która umożliwia manipulowanie percepcją jego wypowiedzi i intencji.

Ironia w dyskursie Trumpa ma również głębokie konsekwencje polityczne i społeczne. W kontekście populizmu, ironia może działać jako mechanizm demaskowania i delegitymizowania oficjalnych narracji i autorytetów. Populistyczna retoryka Trumpa, z jej skłonnością do ironii i sarkazmu, kwestionuje i podważa tradycyjne instytucje, media i elitarnych polityków, co prowadzi do erozji zaufania publicznego i polaryzacji społecznej. Ta polaryzacja jest wzmocniona przez zdolność ironii do kreowania alternatywnych rzeczywistości, w których prawda jest relatywna, a fakty są podważane.

W kontekście lacanowskim, ironia może być postrzegana jako sposób na radzenie sobie z lękami i pragnieniami, które nie mogą być bezpośrednio wyrażone w języku. Trump, poprzez swoje ironiczne wypowiedzi, może wyrażać nieświadome pragnienia i lęki swoich zwolenników, które są związane z utratą statusu, lękiem przed obcymi czy pragnieniem powrotu do wyidealizowanej przeszłości. W ten sposób, ironia staje się nie tylko narzędziem retorycznym, ale także psychologicznym mechanizmem, który pozwala wyrazić i przetworzyć te nieświadome treści.

Ironia w dyskursie Trumpa może być również analizowana w kontekście teorii dyskursów Lacana, która podkreśla, że różne rodzaje dyskursów (dyskurs Pana, dyskurs Uniwersytetu, dyskurs Histeryka i dyskurs Analityka) mają różne struktury i funkcje. Dyskurs Trumpa można postrzegać jako mieszankę dyskursu Pana i dyskursu Histeryka, gdzie autorytarny ton i prowokacyjne wypowiedzi są używane do mobilizacji i kontroli zwolenników, jednocześnie podważając i destabilizując istniejące normy i autorytety. Ironia, jako część tego dyskursu, działa na wielu poziomach, łącząc elementy władzy, krytyki i subwersji.

Psychoanaliza lacanowska oferuje bogaty zestaw narzędzi do analizy ironii w dyskursie populistycznym Donalda Trumpa. Ironia, jako figura retoryczna, odgrywa kluczową rolę w kształtowaniu i dekonstrukcji dyskursów politycznych, podważając tradycyjne normy i autorytety, a także wyrażając nieświadome pragnienia i lęki. Lacanowska teoria języka i nieświadomości pozwala zrozumieć, jak ironia może działać jako narzędzie subwersji, identyfikacji i manipulacji, jednocześnie podkreślając jej ambiwalencję i ryzyka. Analiza ironii w wypowiedziach Trumpa może dostarczyć cennych wglądów w mechanizmy populistycznego dyskursu i jego wpływ na społeczeństwo, ukazując, jak język i symbole kształtują nasze postrzeganie rzeczywistości i tożsamości.

0
comments

gru 16

Sztuczna inteligencja a polityka: czy AI może zmienić polską scenę polityczną?

W erze rosnącej popularności narzędzi takich jak ChatGPT, debata na temat wpływu sztucznej inteligencji (AI) na nasze życie nabiera nowego znaczenia. Jednak czy zastanawialiśmy się, jak AI może wpłynąć na politykę w Polsce?

W ostatnich latach, AI znacząco wpłynęła na wiele sektorów – od biznesu po edukację. Ale jej potencjalny wpływ na politykę jest tematem, który dopiero zaczyna być rozważany. Czy AI może pomóc w rozwiązywaniu skomplikowanych problemów politycznych? Czy jej zdolność do analizy ogromnych ilości danych może przyczynić się do bardziej informowanych decyzji politycznych?

Z drugiej strony, pojawiają się obawy dotyczące bezpieczeństwa i prywatności, jak również etyczne dylematy związane z wykorzystaniem AI w polityce. Istnieje ryzyko, że narzędzia te mogą zostać wykorzystane do manipulacji opinii publicznej lub nadzoru obywateli, co stawia pod znakiem zapytania ich etyczne użycie.

Ten post otwiera debatę na temat roli AI w polityce polskiej. Czy Polska jest gotowa na wprowadzenie AI do polityki? Jakie środki bezpieczeństwa i etyczne wytyczne powinny zostać ustanowione? Zapraszamy do dyskusji i podzielenia się swoimi opiniami na temat tej fascynującej i coraz bardziej aktualnej kwestii.

Sztuczna inteligencja, dzięki swojej zdolności do przetwarzania i analizy ogromnych ilości danych, ma potencjał, aby pomóc politykom i analitykom w lepszym zrozumieniu potrzeb społecznych i gospodarczych. Może to prowadzić do bardziej informowanych decyzji i polityk, które są bardziej zgodne z rzeczywistymi potrzebami obywateli.

Jednak wprowadzenie AI do polityki wiąże się także z wyzwaniami. Kwestie prywatności i bezpieczeństwa danych stają na pierwszym planie. Jak możemy upewnić się, że AI wykorzystywana w polityce będzie służyć dobru publicznemu, a nie naruszać prywatności obywateli? Potrzebne są jasne wytyczne prawne i etyczne.

Istnieje obawa, że AI może być wykorzystana do manipulowania opinią publiczną, na przykład poprzez tworzenie fałszywych wiadomości lub profilowanie wyborców. W Polsce, gdzie debata polityczna jest już wysoce spolaryzowana, wprowadzenie nieuregulowanej AI mogłoby dodatkowo zaostrzyć te podziały.

Pomimo tych obaw, nie można ignorować potencjalnych korzyści płynących z wykorzystania AI w polityce. Może ona pomóc w przełamywaniu impasów politycznych, oferując nowe rozwiązania i perspektywy. Ważne jest, aby Polska podjęła kroki w celu zintegrowania AI w sposób odpowiedzialny i przemyślany.

Czy Polska jest gotowa na wprowadzenie AI do polityki? Jak możemy zapewnić, że korzyści płynące z AI będą służyły wszystkim obywatelom, a nie tylko wąskiej grupie? Zapraszamy do dyskusji na ten ważny i aktualny temat. Twoje opinie i perspektywy są dla nas cenne, gdyż razem możemy kształtować przyszłość naszego kraju w erze cyfrowej.


oczywiście, wszystko napisał ChatGPT

0
comments

mar 08

Kampania wyborcza nabiera tempa

Co pięć lat wydaje się mnóstwo pieniędzy na wybory głównego urzędnika państwa, który nic nie może, który częściej, w mojej opinii, przynosi wstyd państwu polskiemu za granicą i którego urząd co roku od groma kosztuje. I po co?

Nie lepiej byłoby obniżyć jakiś podatek i zostawić chociaż kilka groszy więcej w rękach obywateli? Przypomnę, bo to trzeba ciągle przypominać, że państwo zabiera 60 % pieniędzy, które zarobimy.

Z pensji 2000 zł brutto obywatel dostaje 1460 zł do ręki i do tego jeszcze 415 zł pracodawca musi za niego dopłacić do ZUS-u.[1] Czyli z 2415 zł pracownik dostał tylko 1460 zł od pracodawcy. A to nie koniec podatków, które będzie musiał zapłacić. Żeby wydać te 1460 zł musi jeszcze zapłacić VAT. Za to, żeby sobie pogadać przez telefon, za to żeby pooglądać satelitarną telewizję, żeby kupić sobie najpierw ten telefon i telewizor musi zapłacić 23 % VAT. Z tych 2415 zł zostanie mu 1185 zł. A jak chce sobie pojechać gdzieś samochodem, to mu jeszcze dowalą akcyzę. Jak chce zapalić, czy się napić – to samo. Zapłaci podatki pośrednie, to mu jeszcze każą zapłacić podatek od nieruchomości, podatek śmieciowy, drogowy, uzdrowiskowy, od psa itp. Podatków i parapodatków jest najrozmaitszych od cholery. Zaokrąglając – z 2500 zł, które dostałby do ręki zostanie mu 1000 zł siły nabywczej. Czyli państwo zabiera mu 60 % dochodu. I to tylko „tak mało”, gdy nie wkroczy w drugi próg podatkowy.

No, nie – można by o tym pisać godzinami. W każdym razie mój pomysł jest taki, że na liście kandydatów na ten urząd powinna być również opcja:

# nie odpowiada mi żaden kandydat i (lub) jestem za zniesieniem urzędu prezydenta.

I nie byłoby problemu z nieważnymi głosami i ci, co nie chodzą do wyborów może by w końcu poszli.

[1] Za Związkiem Przedsiębiorców i Pracodawców, samemu nie chce mi się w tej chwili liczyć.

0
comments

sty 16

Podatek śmieciowy

Czytam sobie właśnie Rzeczpospolitą.

Chyba przestanę. Przestanę czytać gazety, oglądać wiadomości. Może przestanę. Nie podoba mi się to, co się w dzieje w kraju i na świecie.

Teraz zbulwersowało mnie to, że jedna z gmin postanowiła wprowadzić ulgi na wywóz śmieci dla dzieci i osób uczących się do 24 roku życia.

Na jakiej podstawie? Z praktyki wiem, że dzieci produkują więcej śmieci niż dorośli. Dlaczego więc, cholera, osoby nie posiadające dzieci miałyby finansować wywóz śmieci u osób je posiadające? Co będzie po śmieciach? Może woda?

Wkurza mnie najbardziej metoda małych kroczków – najpierw wprowadza się opłatę, która ma realnie odpowiadać kosztowi wywozu śmieci – żeby później zamienić ją w powszechnie obowiązujący podatek. I później młodzi i piękni będą finansować starych i brzydkich. No, bo w końcu są piękni i młodzi, a tamci starzy i brzydcy. Im łatwiej w życiu, a tym trudniej. Jakaś sprawiedliwość musi być!

Opłata zamienia się w podatek. I tak później podatków jest już tak wiele, że z pensji zostaje obywatelowi wartości nabywczej dwie piąte, a większość zabiera państwo w postaci podatków jednych, drugich, opłat paliwowych, sraliwowych itd. itp.

Na szczęście, Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku uznał, że to bezprawie. Jednak to tylko kwestia czasu; posły pewnie niedługo tak zmienią prawo, że będzie to zgodne z prawem. Może od razu niech jeden sąsiad wrzuca śmieci do kubła drugiemu, a nie robi to w tak niebezpośredni sposób.

0
comments

sty 05

Więcej praw dla konsumentów

Więcej praw dla konsumentów „krzyczą” ostatnio dziennikarzyny na łamach gazet i w Internecie.

Gówniana ta korzyść. Nie ma tak, że coś się bierze z niczego. Jeśli konsumenci, ten współczesny proletariat zyskuje, to ktoś musi stracić. A stracą nie tylko ci, co prowadzą sklepy internetowe. Straci całe społeczeństwo – również i ten proletariat. Stracimy wszyscy jakąś kolejną cząstkę naszej wolności.

Ale nie tylko wolność stracimy. Te kolejne biurokratyczne utrudnienia w kwestii naszej wolności gospodarczej spowodują, że mniej ludzi będzie miało siłę, zdrowie i możliwości, aby prowadzić biznes.

Nastąpi jeszcze większe rozwarstwienie. Na to, by być „biznesmenem” stać będzie coraz mniej osób, zostaną same rekiny, a pozostali zasilą szeregi konsumenckiego proletariatu.

Przez takich debili z sejmu, co nie wiedzą czym się mają zająć i robią dużo więcej złego, niż dobrego.

A później huzia na Józia, na kułaków. Dzięki debilom w sejmie.

0
comments

cze 27

Państwo podziemne, państwo alternatywne

To, o czym między innymi pisałem wczoraj, może doprowadzić do powstania państwa podziemnego. Alternatywy wobec państwa oficjalnego: mające swoje sądy, szkolnictwo itd. – mamy, jako Polacy, już w tym doświadczenie, już takie państwo istniało w czasie okupacji. Teraz jego zorganizowanie byłoby dużo prostsze dzięki dobrodziejstwu Internetu (stąd może ciągłe zakusy państwa oficjalnego do kontrolowania tej sfery).

Przystąpienie do takiego państwa byłoby, oczywiście, dobrowolne – każdy miałby prawo wyboru – jeśli czuje, że to, w czym żyje, to „nie jego bajka”, to mógłby zostać obywatelem państwa początkowo podziemnego, alternatywnego. Mieliśmy prawo wyboru funduszu emerytalnego, mamy prawo wyboru szkoły, lekarza (z drugiej strony pewnie już niedługo), powinniśmy mieć i prawo wyboru państwa. W tej chwili możemy jedynie opuścić państwo oficjalne poprzez emigrację, ale do cholery, dlaczego? Nie uważam, żebym musiał opuszczać ziemię swoich ojców, bo jakieś człowieki robią z niej łagry. Mam prawo tu żyć tak, jak mi się podoba, jeśli, oczywiście, moje prawa nie ograniczają praw innych ludzi. Tutaj powinny istnieć alternatywy, a nie alternatywą być tylko ucieczka.

Po co to nowe państwo? Że można zmienić stare państwo w ramach istniejących struktur? Nie za bardzo można. Może jakby pojawiła się jakaś postać z olbrzymią charyzmą, to może miałaby szanse. Teraz rządzą partie polityczne i jednostka nie ma szans. To może wstąpić do jakiejś partii politycznej i zmieniać? Na studiach wstąpiłem i stwierdzam, że zwykłemu człowiekowi nic zmienić się nie da. W partii politycznej, albo będziesz krakać, jak wszyscy wokół, albo będziesz izolowany. Jak nie będziesz świnią, jak nie będą mieli na ciebie haka, to nigdzie nie zajdziesz. To demokracja. Pięciu uczciwych nie przegłosuje trzydziestu kolesiów.

Obywatele i jednego państwa i drugiego (może też trzeciego i czwartego) mogliby zgodnie żyć na jednej ziemi. To drugie (i trzecie i czwarte) nie musiałoby być wcale podziemne, mogłoby być całkiem jawne i oficjalne.

0
comments

cze 26

Tajne śluby

Działalności gospodarczej już nie prowadzę (i całe szczęście), ale kolega wspomniał mi o kolejnym poronionym prawie, które uchwaliły te człowieki z Wiejskiej. Krew się gotuje – powinny one wykonywać pracę fizyczną, a nie umysłową.

Otóż przeprowadzona przez nich ostatnia nowelizacja ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych wprowadziła pojęcie „osoby współpracującej z osobą prowadzącą działalność gospodarczą” (artykuł 8 ustęp 11). Wśród tych osób wymieniono dzieci (również przysposobione), rodziców (również macochę i ojczyma) i małżonka.

ZUS kasy szuka – to rozumiem, ale dlaczego przy okazji państwo wspiera konkubinaty kosztem tradycyjnych małżeństw, tradycyjnych rodzin? Tfu, wystarczy, że żona (mąż, jeśli firmę prowadzi żona) odbierze firmowy telefon, bo akurat będziesz w toalecie („odbierz, kochanie, już wychodzę”) i pach – od teraz co miesiąc płać ponad tysiąc złotych haraczu na ZUS. Ale jeśli ta para nie będzie w oficjalnym związku, to nic im nie grozi, nie muszą się bać, że za odebranie jednego głupiego telefonu zapłacą tysiące, może setki tysięcy złotych, jeśli firma będzie prowadzona wiele lat.

Już pisałem o tym, że państwo promuje konkubinaty (zapisy do przedszkoli) – to kolejny tego przejaw. Zapewne mowa w tej ustawie tylko o małżonku, a o konkubinie, konkubencie już nie – dlatego, że konkubent, konkubina nie może (chyba nie może – inaczej w ogóle to prawo byłoby bez sensu i jeszcze bardziej byłoby bulwersujące) korzystać z ubezpieczenia konkubenta, konkubiny. Jednak w takim podejściu do rodziny państwo nakłada na rodzinę kolejne obciążenie. Bo może konkubent, konkubina chcą się ubezpieczyć dużo taniej i z lepszą jakością usług prywatnie. Mogą i nie czyhają tu na nich żadne pułapki. A na małżonków państwo nałożyło kolejne kajdany. Wystarczy przykładowy telefon, żeby w nie wpaść.

Wychodzi na to, że Polak będzie musiał przed państwem ukrywać nie tylko dochody, ale i swój stan cywilny. Już sobie wyobrażam te nielegalne, tajne śluby…:) Księża uczestniczący w tajnym odprawianiu sakramentów. Znajome? Tylko teraz nie zwolnią z pracy, jak w PRL, ale dowalą karny podatek 1042,46 zł miesięcznie – co w sumie może na jedno wyjdzie.

1
comments

cze 19

Państwo policyjne

Jestem zbulwersowany tym, co robią organy państwa w siedzibie redakcji jednego z tygodników. Podobno szukają dowodów przestępstwa. Dlaczego nie robili tego u Ziobry, czy Beger?

Jak Ziobro nagrywał potajemnie swoich rozmówców, to ABW nalotu na lokale mu nie robiła. Nawet nie słyszałem głosów, że to, co robił to przestępstwo. Mało tego, ze swoim przestępczym „gwoździem do trumny Leppera” afiszował się jako dowodem sądowym.

Do hipokryzji polityków już się przyzwyczaiłem; jak kłamią, odwracają kota ogonem – to mnie to już nie porusza. Gdy dla nich problemem jest to, że ktoś nagrywa naszą służbę (państwową), a nie to, co ta służba robi, mówi, to się nawet nie dziwię, ale gdy prokuratura, służby specjalne zatrudnia się do tego, aby „walczyć” z wolnością słowa, to jestem oburzony. W końcu ta nagrywana służba rozmawiała o sprawach państwa, nas wszystkich, a nie o romansie kolegi na imieninach u cioci Józi. Takie rozmowy powinien mieć prawo słuchać i nagrywać każdy obywatel. W końcu za jego pieniądze się odbywają i jego dotyczą.

0
comments

cze 08

Polityka cookies

Ile przez tych darmozjadów w Sejmie trzeba się naklikać. Miliardy, czy nawet (w przyszłości) biliony nikomu niepotrzebnych kliknięć. Szlag mnie trafia, gdy co otworzę jakąś stronę, to najpierw muszę kliknąć w wyskakującą informację. Na komputerze mi ona po prostu przeszkadza, ale w smartfonie się inaczej nie da, bo zasłania dużą część ekranu.

I tak nikt tych informacji nie czyta i tak wszystkim wszystko jedno, dziewięciu na dziesięciu nie wie nawet co to cookies i z czym to się je.

Szkoda, że tych darmozjadów od wprowadzenia ciasteczek (informacji o nich) nie mogę pozwać za mój stracony czas. Bo nawet jeślibym pozwał Sejm, to pozywam państwo polskie, a darmozjady za mój czas nie zapłacą ani grosza, groza. Nie zapłacą też milionów, które kosztuje stracony na klikanie czas użytkowników polskiego Internetu. Jak coś się uchwala, to trzeba też policzyć jakie zwykłe ekonomiczne koszty za sobą to niesie – mam nieodparte wrażenie, że do Sejmu dostają się w większości osoby bezmyślne.

Mam tylko nadzieję, że to nie jest malutki kroczek w kierunku ograniczenia wolności Internetu. Niby nieszkodliwy, niby w imię praw obywatelskich (koń by się uśmiał), ale zmierzający do kontroli właścicieli stron internetowych. Takimi małymi kroczkami politycy wprowadzali już różne świńskie praca. Ciekawe, czy ktoś wie, od uchwalenia jakich niewinnych, w imię większości, praw zaczął holocaust.

Ja sam nie wiem dokładnie, co to są te cookies, nigdy mnie to nie interesowało. Nie wiem, czy moja strona je wykorzystuje. Ja ich nie wykorzystuję na pewno. Wolność Internetu polega między innymi na tym, że każdy może sobie założyć stronę – bez zatrudniania do tego informatyków, prawników (i nie daj Boże księgowych), a każde prawo, które  pozbawia ludzi bez odpowiedniej specjalistycznej wiedzy lub finansowych możliwości[1], aby zatrudnić tych specjalistów jest gwałtem na wolność Internetu.

[1] W przypadku, gdy ktoś posiada te finansowe możliwości, to prawo takie może nie gwałci, ale ogranicza wolność Internetu.

2
comments

maj 22

Zwrot podatku

Dostałem dzisiaj zwrot podatku. Mamy bardzo motywujący do pracy system w tym kraju – im człowiek mniej pracuje, tym państwo mu więcej daje.

Śmieszne jest stanowisko komunistów i socjalistów optujące za tym, że im ktoś więcej zarabia (a przynajmniej w przypadku klasy średniej im ktoś więcej zarabia, to musi więcej na to pracować), to powinien większy procent swoich ciężko zarobionych pieniędzy oddawać innym (podatek progresywny).
Jeśli ktoś więcej pracuje, to nie po to do cholery, żeby więcej składać się na innych.
Ja się więcej składać nie będę. Efekt tych eksperymentów społecznych (ten system istnieje tylko kilkadziesiąt lat w porównaniu z tysiącami istnienia ludzkiej cywilizacji) będzie taki, że będzie więcej takich jak ja, którzy w ogóle nie będą pracować zarobkowo, bo uważają, że są wykorzystywani, albo coraz większa rzesza ludzi nie będzie nikogo informować o tym, że coś zarabia – będzie zarabiać „na czarno”. W efekcie państwo się tak zadłuży, że zbankrutuje.

Nie pomogą zwiększone kontrole podatników, czy większa inwigilacja obywateli – im większy jej poziom będzie, tym więcej osób opuści ten nieprzyjazny system, gdzie zimy są długie i koszty życia wysokie. Przykładowo, w takim Dubaju nie tylko nie ma karnych podatków od tego, że ktoś dużo pracuje, ale nawet nie ma adresów, żeby inwigilować obywateli.

A powinno być inaczej. Należałoby państwo polskie potraktować, jako firmę i skorzystać z wiedzy i dorobku naukowego badaczy zajmujących się zarządzaniem zasobów ludzkich. Należałoby „stworzyć” państwo, w którym obywatele będą motywowani do pracy, a nie motywowani do nie pracowania.

Mamy 560 parlamentarzystów, którzy w większości nie ma zielonego pojęcia o kierowaniu ludźmi – mimo to, że właśnie do takiej „fuchy” kandydując do parlamentu się pchali.

1
comments