Kategoria: Państwo

maj 16

Śmieci

Mieszkam w Warszawie i od kwietnia mamy tutaj nowe opłaty za wywóz śmieci. Liczy się od zużytej wody, poprzednio było od lokalu.

Płacenie za śmieci od zużytej wody jest jednak od czapy. Właśnie umyłem (przepłukałem) plastikowy pojemnik po serku – żeby móc go wrzucić do śmieci segregowanych. I za tę moją proekologiczną postawę zostanę ukarany wyższą opłatą za wywóz śmieci.

Nie wiem. Odczuwam dysonans. Chyba będę je wylizywać.

0
comments

sty 22

Bóg jest na mydevil

Oczywiście, żadnego boga nie ma, ale nie wszyscy myślą racjonalnie i nie wszyscy są uczciwi – niektórzy głoszą istnienie boga, aby tych niemyślących racjonalnie robić w bambuko i ciągnąć od nich kasę.

Ale wracając do meritum – tak sobie dzisiaj sprawdzałem jakie strony siedzą na tym samym IP, co jedna z moich licznych stron i małą radość wywołała u mnie strona civitaschristianaszczecin.pl.

 

Nie byłoby w tym nic radosnego, bo promowanie oszukiwania ludzi raczej budzi mój wstręt, ale hosting nazywa się mydevil.net. To już jest zabawne. Ten wymyślony bóg jest wszędzie, nie pogardza nawet diabelskimi serwerami. 🙂

Administrator strony raczej jest amatorem, bo nie użył ssl – mimo to, że na tym hostingu jest on całkiem za darmo.

Aktualizacja 23 grudnia 2024

Zmieniła się władza, państwo polskie przestało finansować katolicką indoktrynację (a przynajmniej w mniejszym stopniu) – autor więc idzie w komercję:

Albo czeka na lepsze dla siebie czasy, bo strona ewidentnie jest niedokończona:

Miejmy nadzieję, że te „lepsze czasy” nie wrócą już nigdy.

0
comments

gru 30

Rozkradanie publicznych pieniędzy

W tym roku 232 tys. zł dostała katolicka organizacja na stworzenie strony jp2online. Dotacja od Ministerstwa Kultury. Chyba od ministerstwa kultury katolickiej, kurwa.

Postanowiłem zajrzeć na tę stronę i włos mi się na głowie zjeżył. Fuck, taką stronę to ja mogę przygotować w jeden dzień za pół tysia. A gdzie, kurwa, pozostałe 231 i pół tysiąca złotych. To jest zwyczajnie wyprowadzenie publicznych pieniędzy.

Nawet wyszukiwarka na tej stronie jest fejkowa. Wpisałem w nią „chuj” i pokazała mi „około 15 wyników”.

Graficznie to klon strony centrumjp2 zrobionej na WordPressie. Naprawdę, to zwykła kradzież publicznych pieniędzy. Bez przetargu, bez niczego. Po prostu ktoś bierze kasę za coś, co ja mogę zrobić w jeden dzień.

0
comments

lip 11

Nowa cenzura

Odwiedzam codziennie setki stron internetowych i jakie wczoraj moje zdziwieni było, gdy wchodząc na strony z domeny scienceontheweb.net zamiast nich wyświetlał się poniższy komunikat:

Myślę – no, może dana strona została zhakowana i stąd ten komunikat – więc dla potwierdzenia tej tezy próbuję wejść na inne strony podpięte pod tę domenę:

ruda-slaska.scienceontheweb.net

kursjezykowykrakow12.scienceontheweb.net

biznesowa-nauka.scienceontheweb.net

arturstachura.scienceontheweb.net

Niestety, komunikat jest ten sam. Cała domena zhakowana? Domena scienceontheweb.net należy do jednego z większych światowych serwisów hostingowych awardspace.com, który oferuje bezpłatny hosting: „Bezpłatne usługi hostingowe AwardSpace dają każdemu możliwość stworzenia strony internetowej, promowania sztuki, biznesu i poznania tajników sieci„.

Serwis oferuje stworzenie swoje strony na darmowych subdomenach w domenach atwebpages.com, mypressonline.com, mywebcommunity.org, myartsonline.com, getenjoyment.net, medianewsonline.com, mygamesonline.org i kilku innych. Strony na atwebpages.com, mypressonline.com, mywebcommunity.org działają ok, ale już w przypadku myartsonline.com jest to samo, co w przypadku scienceontheweb.net – dostęp do stron blokuje „tarcza”.

Pierwsze moje odczucie, to:

ja pierdzielę, myślałem, że takie rzeczy tylko w Chinach!

Prywatna firma, największy w Polsce dostawca Internetu, ze znanych sobie tylko powodów zablokował ludziom strony internetowe, a czytelnikom dostęp do nich. To się nazywa cenzura.

Zapewne któryś z milionów użytkowników na świecie zamieścił na swoje stronie jakieś malware, ale to nie powód, aby blokować strony milionom ludzi w Polsce. Przecież na łączach Orange dostęp do Internetu ma większość polskich internautów. Oni w tej chwili nie mogą zajrzeć na te strony.

Cenzura, jak nic. Takie działania powinny być karane więzieniem. To jest odebranie milionom ludzi wolności w dostępie do treści w Internecie! I najbardziej mnie wkurza, że to w imię ich dobra. Największe zbrodnie na świecie były robione w imię dobra. Ograniczenia wolności sprzedaje się ludziom, że robi się to dla ich bezpieczeństwa.

Takie było moje pierwsze odczucie. Oczywiście, zdawałem sobie sprawę, że można obejść to zabezpieczenie np. łącząc się przez proxy z innego kraj. Tak też zrobiłem, połączyłem się przez serwer holenderski.

I okazało się, że strona scienceontheweb.net faktycznie została zhakowana, pojawił się na niej komunikat, że domena jest na sprzedaż 🙂

Trochę to ostudziło moje emocje, ale nie do końca – nie o zhakowaną stronę mi w tym wpisie chodzi, nie po to opowiadam tę całą historię – ale chodzi mi o to, że to jest cenzura – zwykły użytkownik nie podejmie trudu łączenia się przez proxy, pewnie nawet może być wdzięczny, że dobra firma dba o jego bezpieczeństwo.

Ta zhakowana strona wcale nie kieruje na stronę facebook.com. Prawdopodobnie może stanowić jakieś zagrożenie, ale to nie znaczy, że mam mieć przez jakąś instytucję zablokowany do niej dostęp. Bo ja nie wiem, co będzie następne. Jak tak łatwo wyłączają dostęp do jednej strony, to równie dobrze można wyłączyć dostęp do strony poczytnego blogera, albo organizacji pozarządowej.

Wkurzony połączyłem się z czatem Orange. Najpierw „sztuczną inteligencję” musiałem przekonać, że nie jest mi w stanie pomóc i że chcę rozmawiać z człowiekiem. Bardzo się bronił, ale w końcu dał za wygraną.

Pierwsza konsultantka mogła tylko stwierdzić, że mój prywatny Internet nie ma Cyber Tarczy i nie ma co wyłączyć. Druga po kilkuminutowym sprawdzeniu stwierdziła, że była założona kwarantanna, ale, że żadnych blokad już nie ma, że zostały zdjęte i trzeba tylko chwilę poczekać. Rozumiem, odświeżanie rekordów DNS też chwilę trwa. Uspokojony zakończyłem rozmowę.

I dzisiaj – z myślą, że blokady już nie ma – wybieram adres strony, poddomeny scienceontheweb.net… I, ku…, jest nadal. Ja pierdzielę.

Na czat w tej chwili nie ma ochoty, napisałem do nich (CERT Orange Polska) maila. Czekam na odpowiedź.

I na koniec, jeszcze był rozumiał, że wyświetla się taki komunikat, jak się wyświetla, ale powinna być możliwość odwiedzenia danej strony na własne ryzyko. Tak, jak ma Google, gdy wpiszemy adres z https, a strona nie ma SSL.

Jest ostrzeżenie i wchodzisz na własne ryzyko. W przypadku „tarczy” Orange nie ma takiej możliwości. Ktoś dla Twojego bezpieczeństwa uzna, że nie powinieneś oglądać tych treści i dupa blada. Nie obejrzysz.

 

4
comments

cze 29

Biurokracja 2

Pisałem o zmianie, którą chcę zrobić – biurokracja.

Odbyłem więc dwie wyprawy na Mokotów po mapy i na początku czerwca pojechałem do urzędu dzielnicy (czwarta wyprawa)  złożyć wniosek o wydanie decyzji o warunkach zabudowy na potrzeby zmiany sposobu użytkowania obiektu budowlanego.

Po prawie miesiącu dostałem odpowiedź, że nie rozpatrują mojego wniosku, bo nie zrobiłem wpłaty.

Właśnie odpisałem im, że „nie wniosłem opłaty skarbowej, gdyż zgodnie z Ustawą z dnia 16 listopada 2006 r. o opłacie skarbowej nie podlega opłacie skarbowej dokonanie czynności urzędowej, wydanie zaświadczenia oraz zezwolenia w sprawach budownictwa mieszkaniowego (art. 2.)„.

Czekam dalej. Mam nieodparte wrażenie, że zwykły obywatel do kontaktów z urzędnikami powinien zatrudnić prawnika…

0
comments

maj 25

Biurokracja

Chcę przeprowadzić banalną rzecz – lokal, który do tej pory był wykorzystywany jako użytkowy chcę przekwalifikować na mieszkalny. Chcę zmienić sposób użytkowania. Jest to lokal w kamienicy niczym nie różniący się od mieszkania, ma łazienkę, toaletę, ma tak, jak inne mieszkania w tej kamienicy tylko i wyłącznie wejście z klatki schodowej. No, niczym się nie różni – deweloper tylko przy budowie wymyślił, że będą tam oprócz mieszkań lokale użytkowe i tak to trwa. Postanowiłem to zmienić.

I nie będzie łatwo. Poszedłem do urzędu i tak – na początek muszę wypełnić Wniosek o wydanie decyzji o warunkach zabudowy. Formularz, który dostałem zupełnie nie przystaje do sytuacji. Są tam rzeczy dla tej sytuacji zupełnie od czapy: dojazd do planowanej inwestycji – dostęp do drogi publicznej, przewidywane zapotrzebowanie na media, na wodę, na ścieki, gaz, ciepło, charakterystyczne parametry techniczne inwestycji oraz dane charakteryzujące wpływ inwestycji na środowisko itd. itp. Nie wiem skąd mam to wiedzieć i nie wiem, po co mam to wiedzieć. Lokal, kamienica stoi od wielu lat i nic w tych kwestiach się nie zmieni. Wniosek jakoś wypełnię, ale, żeby go złożyć, to jeszcze trzeba dołączyć mapkę z innego urzędu. Muszę się walnąć przez całą Warszawę, bo wniosku nie przyjmą. Tam uiszczę obowiązkową opłatę i za 14 dni dostanę mapkę na papierze – nie wiadomo po co, bo te wszystkie mapy urzędnicy mają w komputerach – tylko w jednym urzędzie mi ją wydrukują, a ja zawiozę do drugiego – chociaż i w jednym i drugim urzędzie mają dostęp do tych danych w swoich komputerach (sam widziałem, bo mi urzędniczka na monitorze pokazywała). Mnie czekają dwie wyprawy po tę mapkę.

Ok, mapkę zdobędę, odbędę te dwie wyprawy, a w sumie to trzy, bo najpierw poszedłem po wniosek i informację i udam się do urzędu złożyć wniosek (to będzie moja czwarta wyprawa). Złożę wniosek i będę czekać na decyzję. Gdy decyzja będzie pozytywna – przy piątej wyprawie się tego dowiem – to czekają mnie następne atrakcje: muszę złożyć wniosek o wydanie decyzji o pozwoleniu na wykonanie robót budowlanych (procedura pozwolenia na budowę) wraz ze zmianą użytkowania. I tu, oprócz czasu, który na wyprawy poświęcę, robią się koszty, bo muszę do tego wniosku dołączyć projekt osoby z uprawnieniami, „ekspertyzę techniczną wykonaną przez osobę posiadającą uprawnienia budowlane bez ograniczeń w odpowiedniej specjalności lub przez rzeczoznawcę budowlanego w zakresie obejmującym odpowiednią specjalność”. Będę musiał zatrudnić i projektanta i kierownika budowy, załączyć dowody uzyskania przez nich wymaganych przepisami szczególnymi uzgodnień, pozwoleń, opinii lub innych dokumentów wymaganych zgodnie z art. 32 ust. 1 ustawy Prawo budowlane. Na liście załączników, które wraz z wnioskiem powinienem dostarczyć jest 10 pozycji. Fak. Już się zmęczyłem pisaniem, a to może nawet nie połowa. W każdym razie, jak pozwolenie na budowę będzie, to mogę ruszać z „robotami”. Nie wiem, może prysznic przestawię. Nie, wiem – założę wyciąg nad kuchenką elektryczną.

Załóżmy, że „roboty” wykonane pod nadzorem kierownika budowy i zgodnie z projektem projektanta się zakończą, to będę musiał zgłosić zakończenie budowy wraz ze złożeniem dokumentacji powykonawczej. Tanio pewnie nie będzie. Jeśli w przeciągu trzydziestu dni nie będzie „sprzeciwu”, to mogę ruszać dalej. Uderzyć z kolejnymi wędrówkami do urzędu dzielnicy, który złoży zawiadomienie do Wydziału Ksiąg Wieczystych i dokona zmian w ewidencji gruntów. Będę pewnie na to musiał wypełnić jeszcze z kilka wniosków. Międzyczasie jeszcze pewnie będę musiał wystąpić do wspólnoty mieszkaniowej o zgodę na przekształcenie.

Tak wygląda wstępna teoria w skrócie. Fak. Ale może praktyka mnie miło zaskoczy. Zobaczymy.

2
comments

kwi 01

Dowód osobisty

Nie jest tak, że w tym państwie dzieje się coraz gorzej. Są kierunki, w których idzie ku lepszemu. Właśnie odebrałem swój nowy dowód osobisty i jakże się cieszę, że nie ma tam mojego adresu.

To był jakiś kosmos, że do tej pory każdy łapserdak, któremu musiałem pokazać dokument tożsamości – czy to urzędas z Konina, czy strażnik gminny z Jantara dowiadywał się, gdzie mieszkam.

Rzecz, która powinna być chroniona przez państwo najściślej – czyli mir domowy swoich obywateli – była każdemu zboczeńcowi i psycholowi przekazywana na talerzu.

Piszę, że zboczeńcowi, czy psycholowi, bo tyle osób codziennie ogląda nasze dowody – chociażby pani w rejestracji w przychodni, do której zaraz idę z dzieckiem – że statystycznie nie sposób, że w ciągu naszego życia nie trafimy na zboczeńca, czy psychola.

Niektórym nie podoba się, że adres znika z dowodu osobistego. Słyszę narzekania, że będzie trudniej w banku itd. itp. A, kurwa, niech sobie będzie trudniej! Są rzeczy ważne i mniej ważne.

0
comments

mar 31

Płacę podatek od tego, że żyję

Zamykając firmę chciałem między innymi przestać finansować całą tę armię biurokratów, urzędników – cały ten w moim odczuciu pasożytniczy narost. Uznałem, że na to, co skorzystałem i skorzystam z państwa zapłaciłem już z nawiązką kilku pokoleń.

Niestety, żyjąc tutaj nie można ich nie finansować. Właśnie opłaciłem rachunek za gaz – 250 zł poszło na państwo (23 % VAT).

Nasze państwo zachowuje się, jak wróg. Ogrzanie domu jest rzeczą niezbędną dla życia człowieka, dla przeżycia człowieka w naszym klimacie[1], a państwo chce jeszcze na tym zarobić 23 %. Tak robi tylko wróg; nie przyjaciel – płać i żyj, albo zdychaj. Żeby państwo polskie pozwoliło mi żyć, muszę płacić podatki.

[1] Zwolennicy teorii spiskowych (ja nim nie jestem) mogliby zaraz uknuć następną. Dlaczego nie można wyciąć swojego drzewa na własnej działce? Bynajmniej nie dlatego, żeby chronić lasy – gdzie las, a gdzie moja działka. Otóż nie można, bo jakbym nim ogrzał dom, to państwo nic by z tego nie miało.

2
comments

mar 08

Dzień Kobiet

Dzień Kobiet. Manifa. Uczestniczki strasznie się burzą, że kobiety zarabiają mniej. Pani kandydat na urząd prezydenta też się burzy.

A ja myślę, że nie mają racji. Biorąc pod uwagę gołą miesięczną pensję statystycznie dostają mniej, ale biorąc pod uwagę cały okres pracy wcale mniej nie dostają, a może nawet dostają więcej. Bo goła miesięczna pensja kobiety o niczym jeszcze nie świadczy, tak, jak o niczym jeszcze nie świadczy goła miesięczna pensja górnika, który dostaje na przykład trzynastkę i czternastkę. Żeby się oburzać, to trzeba by wziąć pod uwagę dłuższy okres, a w zasadzie cały okres pracy. Wtedy zobaczymy, że statystycznie kobiety są więcej na zwolnieniach, za które pracodawca płaci, że na zwolnieniach w ciąży dostają sto procent wynagrodzenia, że mają roczny urlop macierzyński, w czasie którego pracodawca też ponosi koszty, a po jego zakończeniu musi fundować półtora miesiąca wolnego i jeszcze wolne za te zwolnienia.

Takie więc pitu pitu, że kobiety zarabiają mniej, to tylko właśnie pitu pitu. Przez cały okres swojej pracy kobieta, która będzie mieć dzieci średnio w przeliczeniu na faktycznie przepracowane godziny zarabia więcej.

Problemem jest to, że za te wszystkie zwolnienia, urlopy, dzień wolny na dzieci itd. płacić powinien ubezpieczyciel, a nie pracodawca. Wtedy nie byłoby problemu, że gołej miesięcznej pensji kobieta dostaje mniej. Tyle tylko, że jak taki ubezpieczyciel działaby na wolnym rynku, to z miejsca podniósłby jej składki.

2
comments

mar 08

Kampania wyborcza nabiera tempa

Co pięć lat wydaje się mnóstwo pieniędzy na wybory głównego urzędnika państwa, który nic nie może, który częściej, w mojej opinii, przynosi wstyd państwu polskiemu za granicą i którego urząd co roku od groma kosztuje. I po co?

Nie lepiej byłoby obniżyć jakiś podatek i zostawić chociaż kilka groszy więcej w rękach obywateli? Przypomnę, bo to trzeba ciągle przypominać, że państwo zabiera 60 % pieniędzy, które zarobimy.

Z pensji 2000 zł brutto obywatel dostaje 1460 zł do ręki i do tego jeszcze 415 zł pracodawca musi za niego dopłacić do ZUS-u.[1] Czyli z 2415 zł pracownik dostał tylko 1460 zł od pracodawcy. A to nie koniec podatków, które będzie musiał zapłacić. Żeby wydać te 1460 zł musi jeszcze zapłacić VAT. Za to, żeby sobie pogadać przez telefon, za to żeby pooglądać satelitarną telewizję, żeby kupić sobie najpierw ten telefon i telewizor musi zapłacić 23 % VAT. Z tych 2415 zł zostanie mu 1185 zł. A jak chce sobie pojechać gdzieś samochodem, to mu jeszcze dowalą akcyzę. Jak chce zapalić, czy się napić – to samo. Zapłaci podatki pośrednie, to mu jeszcze każą zapłacić podatek od nieruchomości, podatek śmieciowy, drogowy, uzdrowiskowy, od psa itp. Podatków i parapodatków jest najrozmaitszych od cholery. Zaokrąglając – z 2500 zł, które dostałby do ręki zostanie mu 1000 zł siły nabywczej. Czyli państwo zabiera mu 60 % dochodu. I to tylko „tak mało”, gdy nie wkroczy w drugi próg podatkowy.

No, nie – można by o tym pisać godzinami. W każdym razie mój pomysł jest taki, że na liście kandydatów na ten urząd powinna być również opcja:

# nie odpowiada mi żaden kandydat i (lub) jestem za zniesieniem urzędu prezydenta.

I nie byłoby problemu z nieważnymi głosami i ci, co nie chodzą do wyborów może by w końcu poszli.

[1] Za Związkiem Przedsiębiorców i Pracodawców, samemu nie chce mi się w tej chwili liczyć.

0
comments