Jak miałbym zatrudnić osobę do pomocy w czymkolwiek, na przykład w koszeniu trawnika, to pięć razy zastanowiłbym się czy warto, czy może się bez tego człowieka obejdę. I w efekcie nikogo nie zatrudnię, bo szkoda mi będzie pieniędzy na jego zatrudnienie. Dojdę do wniosku, że może jednak się bez niego obejdę.
A urzędników zatrudnia się bezrefleksyjnie – jest „potrzebny”, to się go zatrudnia nie zważając na to, że bez niego też się można by obyć.
To jest różnica! Z publicznym groszem nikt się nie liczy.
Trwa u mnie wysoka. I jest ok. Nie muszę pożyczać od nikogo pieniędzy, tak, jak to robi moje państwo. Nie muszę oszukiwać na podatkach, żeby być wypłacalny. Prawda, jakie to wieloznaczne, przecież miało być trzy razy 15.