Czytałem ostatnio Galaktykę Miłoszewskiego i bohater wyraża pogląd, że zostawiając religię chrześcijańską samej sobie – ta szybciej zniknie niż walcząc z nią. Generalnie się z tym zgadzam – z tym, że – czy krytyka to też walka?
Jaki wpływ ma krytyka kościoła katolickiego na sekularyzację społeczeństwa, a dokładniej – czy brak krytyki wobec tej instytucji może prowadzić do szybszego rozwoju postaw ateistycznych. To pytanie jest interesujące z perspektywy socjologii, psychologii religii, jak również historii Kościoła. Można argumentować, że publiczne podważanie dogmatów, nauczania oraz działań Kościoła może prowadzić do zwiększenia dystansu wobec religii i sprzyjać laicyzacji społeczeństwa, jednak ten proces nie zawsze musi przebiegać wprost proporcjonalnie do poziomu krytyki. W rzeczywistości brak otwartego ataku na Kościół oraz nawiązanie do wartości uniwersalnych może paradoksalnie przyczynić się do tego, że społeczeństwo zacznie szybciej odchodzić od religii na rzecz wartości świeckich.
Po pierwsze, warto zauważyć, że w przeszłości krytyka kościoła katolickiego, choćby w kontekście reformacji lub rewolucji kulturowych, zazwyczaj prowadziła do konsolidacji jego sił, a nie osłabienia wpływu. Religia jako instytucja od wieków reagowała na zewnętrzne ataki poprzez wzmacnianie swoich struktur, mobilizację wiernych i obronę dogmatów. W niektórych przypadkach nadmierna krytyka mogła przynosić efekt odwrotny do zamierzonego, wzbudzając w ludziach przekonanie, że religia jest wartością, którą należy chronić. Takie mechanizmy mogą budować reakcję obronną, a tym samym zwiększać zainteresowanie i zaangażowanie religijne. W świecie współczesnym ten efekt widać w społecznościach, które w reakcji na ataki medialne czy ideologiczne wokół wiary katolickiej, wracają do korzeni, interpretując te wydarzenia jako atak na tożsamość. Można powiedzieć, że krytyka działa tu na zasadzie „jednoczącego wroga”, który łączy wiernych przeciwko zewnętrznemu zagrożeniu, co paradoksalnie może opóźniać proces sekularyzacji.
Z drugiej strony, współczesne trendy pokazują, że obojętność wobec Kościoła i brak jego krytyki, mogą wpływać na dynamikę zjawiska sekularyzacji. Gdy społeczeństwo zaczyna ignorować instytucję kościelną, zamiast ją atakować, może prowadzić to do sytuacji, w której religia przestaje być ważnym elementem życia społecznego i prywatnego. Jeśli Kościół nie pojawia się w przestrzeni publicznej jako istotny temat dyskusji, zwłaszcza w sferze politycznej, stopniowo traci swoją rolę jako nośnik wartości. Obojętność względem religii sprawia, że młode pokolenia nie widzą już potrzeby jej praktykowania ani rozwijania w niej tożsamości. W tym przypadku można powiedzieć, że nieobecność Kościoła w codziennej narracji, niezależnie od tego, czy pozytywnej, czy negatywnej, prowadzi do osłabienia jego oddziaływania, co z kolei może sprzyjać przejściu do postaw świeckich i ateistycznych.
Z perspektywy psychologii religii jednym z kluczowych elementów, który może wpływać na laicyzację, jest tzw. proces habitacji, czyli przyzwyczajenie się do instytucji na tyle, że przestaje być zauważana. W momencie, gdy Kościół nie jest krytykowany, a jednocześnie nie odgrywa ważnej roli w życiu codziennym, ludzie mogą zacząć postrzegać religię jako coś nieistotnego i pozbawionego znaczenia. W rezultacie brak krytyki nie powoduje reakcji obronnych, ale stopniowe zanikanie zainteresowania, co w dłuższej perspektywie prowadzi do wzrostu postaw ateistycznych.
Kolejnym istotnym aspektem jest rola Kościoła jako instytucji moralizatorskiej. W przypadku otwartej krytyki Kościoła, zwłaszcza w kwestiach etycznych czy społecznych, istnieje ryzyko, że ludzie zaczną postrzegać go jako „przestarzałego strażnika moralności”, co może prowadzić do sprzeciwu wobec jego nauczania. Jednak brak otwartego konfliktu może sprawić, że Kościół stanie się nieistotnym, historycznym symbolem, a nie instytucją, której nauki mają realny wpływ na życie. Bez krytyki ludzie mogą przyjąć postawę indyferentną, co przyczynia się do dalszego procesu sekularyzacji. W społeczeństwie współczesnym, które ceni indywidualizm i wolność wyboru, młodsze pokolenia mogą uznawać, że zasady moralne głoszone przez Kościół nie są już potrzebne do życia pełnego wartości. W takiej sytuacji brak krytyki staje się katalizatorem obojętności religijnej i ostatecznego przejścia do postaw ateistycznych.
Z powyższego wynika, że paradoksalnie brak otwartej krytyki Kościoła może przyspieszać proces laicyzacji, zamiast go opóźniać.