Archiwum dla miesiąca grudzień, 2012

gru 28

Urzędnicy są be

Często piszę, że urzędnicy są be – generalnie źle się o nich wypowiadam. Skąd złe moje o nich mniemanie?

Otóż – z autopsji, z moich doświadczeń w kontaktach z nimi. W tym wpisie nie będę przytaczał wszystkich swoich doświadczeń, zostawię sobie materiał na następne. Dzisiaj tylko o moim korespondowaniu z urzędnikami odpowiedzialnymi za prowadzenie ewidencji działalności gospodarczej.

Problem z nimi miałem taki, że za moją działalność gospodarczą, za to, że płacę im podatki większe niż zwykły pracownik na etacie nękali mnie w domu. Ja bardzo rozgraniczam swoją sferę prywatną, rodzinną od zawodowej, od prowadzenia firmy. Firma jest w dzień powszedni do 16.00, maksymalnie 16.30 i koniec. Wyłączam telefon firmowy, wychodzę z pracy i nie ma możliwości, żeby jakiś klient w czasie przeznaczonym dla rodziny głowę mi zawracał. Niestety, głupi urzędnik może. W którymś tam roku zmieniały się przepisy i trzeba było ponownie wypełnić formularz wpisu do ewidencji gospodarczej. W związku z tym urząd dzielnicy wysłał do mnie pismo. Wysłał na adres domowy – mimo, że do korespondencji podawałem firmowy. Pojechałem, wypełniłem, zwróciłem urzędnikowi uwagę, że podałem do korespondencji inny adres niż wysyłają mi pisma. Wyglądało, że przyjął do wiadomości. Tylko tak wyglądało. Po dwóch tygodniach w domowej skrzynce na listy znalazłem awizo. Odstałem swoją godzinę na poczcie, żeby stwierdzić, że to te same urzędasy napisali znowu na mój domowy adres.

Oczywiście, przesyłki nie przyjąłem, napisałem tylko na kopercie co sądzę o ich inteligencji i poszedłem do domu. Minął miesiąc, w którym czekałem na korespondencję z urzędu (powinien w niej być zaktualizowany wpis) do miejsca pracy i nic. Już byłem gotowy pisać do Rzecznika Praw Obywatelskich, jak to urzędasy w mojej dzielnicy łamią moje prawa. O tym, że ja na ich domowe adresy korespondencji od obywateli nie przesyłam, że tym samym szanuję ich prawo do prywatności. Że w adresie do korespondencji podałem adres firmowy, ale debilny urzędnik nie rozróżnia sfery zawodowej od prywatnej – że tak złożona myśl przez głowę mu nawet nie przejdzie. A on ma władzę – ma mój adres prywatny – i tą władzę nade mną wykorzystuje. W ten (nieświadomy) sposób mnie nękając.

Już miałem przemyślane pismo, już miałem siadać do pisania, gdy listonosz przyniósł mi do pracy list z urzędu z zaktualizowanym wpisem – ten sam, który wcześniej wysłali mi na adres domowy. Widać można urzędnika czegoś nauczyć. Dlaczego tylko ja muszę to robić.

0
comments

gru 21

Pięć do zera

Odebrałem dzisiaj polecony z poczty. Nadawca – Komisariat Policji. Treść listu – umorzenie dochodzenia z powodu niewykrycia sprawcy.

To już piąty podobny list, jaki dostaję. Włamanie do domu – sprawca (sprawcy) niewykryci. Kradzież samochodu – sprawca (sprawcy) niewykryci. Dwie próby włamania do firmy  – sprawca (sprawcy) niewykryci. Zniszczenie mienia znacznej wartości  – sprawca (sprawcy) niewykryci.

Może należy zatrudnić jeszcze sto tysięcy urzędników, a mniej dać na bezpieczeństwo obywateli? Może i dodatkowa setka nie zaszkodzi – na przykład kosztem sądownictwa – żeby nawet złapani przestępcy czuli się bezkarnie. Może zmienić prawo, że kradzież stu tysięcy złotych będzie dopiero przestępstwem, a marnych dziewięćdziesięciu dziewięciu tylko drobnym wykroczeniem karanym mandatem – wystawi go policjant, sąd nie będzie potrzebny?

Ludzie, zastanówcie się i zacznijcie krytykować to złe państwo. To będzie pierwszy krok do zmian.

0
comments

gru 14

Państwo kombinatorów

Ostatnio pisałem o tym, co państwo ode mnie chce, co mi każe robić, co ode mnie wymaga. Może dzisiaj o tym co mi daje w zamian.

Swego czasu chciałem zapisać córkę do państwowego przedszkola i nie udało mi się. Nie było miejsca dla mojego dziecka. Płacę ogromne podatki w swojej dzielnicy i niestety, za te moje podatki miejsce w przedszkolu dostały inne dzieci. I to bynajmniej nie te, których rodzice mają problemy finansowe, których nie stać na posłanie dziecka do prywatnego przedszkola. Na pewno nie – bo dyrektor przedszkola przyjmując dziecko nie ma prawa sprawdzać dochodów rodziców.

Kim w takim razie byli ci szczęśliwcy, których dzieci zostały zapisane do państwowego przedszkola? Piszę „szczęśliwcy”, bo uważam, że państwowe przedszkola i szkoły są lepsze od prywatnych. Prywatne często przypominają „ochronkę u cioci Jadzi” i jeśli nawet w pierwszym, drugim roku funkcjonowania są ok, to później w większości schodzą na psy.

Otóż szczęśliwcami tymi byli zwyczajni kombinatorzy. Na 25 miejsc 24 zajęły dzieci tzw. samotnych matek. Patrząc, kto odbiera te dzieci z przedszkola, to one są tak samo samotne, jak papużki nierozłączki w parach. Po prostu żyją w zwykłych konkubinatach i tyle.

To jest złe państwo – państwo, w którym promowani są kombinatorzy, w którym wręcz zachęca się ludzi do kombinowania, a człowiek, który nie kombinuje może się w nim czuć tylko jak frajer.

2
comments

gru 07

Złe państwo

Dzisiaj rano poprószył śnieg i w związku z tym naszła mnie kolejna refleksja na temat tego, jak to państwo, w którym żyję jest źle zorganizowane i pozwala jednym obywatelom pasożytować na drugich. Ono nawet nie tylko, że pozwala – ono nawet nakazuje, aby jeden obywatel wykorzystywał drugiego.

Otóż, kilka lat temu obok mojego domu wybudowano bloki. Może mi się to podobać, czy nie (nie podoba mi się), ale nie miałem na to wpływu. Wybudowano bloki i ułożono chodnik obok mojej posesji. Mi chodnik ten do niczego nie jest i nie był potrzebny – przemieszczają się nim tylko te ludki, które tu się sprowadziły do tych nowych bloków.

Sam chodnik mi jednak nie przeszkadza. Niestety, z tym, że chodnik ten ułożono na granicy mojej posesji otrzymałem w „nagrodę” obowiązek jego odśnieżania. Chora sprawa – nie chodzę tym chodnikiem, a muszę go odśnieżać! Państwo polskie zrobiło ze mnie służącego nowych ludków, które się sprowadziły do bloków! Nie znam tych ludzi, nic o nich nie wiem, a muszę za darmo rano wstawać, gdy poprószy śnieg i odśnieżać im chodnik!

Jeśli ktoś uważa, że jestem małostkowy, to niech zasuwa co ranek, co wieczór jak tylko spadnie śnieg… Niech zasuwa ośnieżać społecznie obcym ludziom chodniki! I niech to robi za darmo do usranej śmierci!

To nie jest sprawiedliwe państwo. To jest państwo wyzysku jednego obywatela na drugim. To jest państwo, w którym usankcjonowany prawnie jest wyzysk jednych obywateli nad drugimi.

0
comments

gru 05

Krwiopijca na etacie

Osobiście nie uważam, że osoba pracująca na etacie jest krwiopijcą – ten tytuł to tylko nawiązanie do haseł dwudziestowiecznych komunistów. Uważam za to, że nasze państwo jest źle zorganizowane, że pozwala jednym obywatelom wyzyskiwać drugich. Zapraszam do lektury poniższej opowieści – prawdziwej w każdym calu.

Brak sprawiedliwości jest na świecie… Ameryki tym stwierdzeniem, oczywiście, nie odkrywam. Nie odkryję też stwierdzeniem, że Polska to kraj, w którym jeden człowiek w majestacie prawa może pasożytować na drugim. I nie myślę w tej chwili o całej masie niepotrzebnych urzędników i polityków.

Chcę napiętnować jedną z niesprawiedliwości, jakich dopuszcza się moje państwo. Otóż, jako przedsiębiorca, zatrudniłem osobę płci żeńskiej na etat. Dość szybko osoba ta zaszła w ciążę, poszła na zwolnienie, za które ja musiałem przez 33 dni płacić jej 100 % wynagrodzenia. Później urodziła dziecko, poszła na urlop macierzyński, który to urlop kończył się jej pod koniec grudnia zeszłego roku. Gdy jej tylko skończył się urlop macierzyński nie omieszkała wziąć dwa dni opieki nad dzieckiem – za co ja też, oczywiście, musiałem zapłacić, później wzięła 5 tygodni i jeden dzień urlopu wypoczynkowego. A co tam, że w roku przepracowała tylko klika tygodni – urlop za moje pieniądze się jej należy! Międzyczasie zaczął się nowy rok kalendarzowy. Skończył się jej urlop wypoczynkowy za rok poprzedni. Wzięła kolejne dni opieki nad dzieckiem, chciała też urlop wypoczynkowy za nowy rok, ale na to, na szczęście, mogłem się nie zgodzić. Niestety, na godzinne przerwy w pracy (a w zasadzie za wcześniejsze z niej wychodzenie) za moje pieniądze już nie.

Ja nie mam nic przeciwko tej osobie jako pracownikowi – jak jest w pracy jest dobrym pracownikiem. Szkoda tylko, że umawiałem się z nią (umowa o pracę) na trzy tysiące złotych miesięcznie, a patrząc na to, ile przepracowuje dni w roku muszę jej płacić za miesiąc pracy dziesięć tysięcy i w dodatku nie mogę zrezygnować z jej usług, bo jest (i może przez dziesięciolecia jeszcze będzie) w okresie ochronnym. Przez miesiąc pracy wypracowała nie więcej niż cztery tysiące złotych. Pozostałe sześć tysięcy ja musiałem zarobić własną pracą, żeby mieć na jej pensję. Nie jest mi ten pracownik ani swatem, ani bratem – jest obcą osobą, a muszę na nią pracować. Rewolucjoniści komunistyczni karmili ludzi hasłami o posiadaczach krwiopijcach. W naszym państwie krwiopijcą może być pracownik na etacie.

Minęło kilka tygodni i osoba ta przynosi mi zwolnienie lekarskie i zaświadczenie, że jest w ciąży z drugim dzieckiem….

Kolejne 33 dni musiałem płacić za jej nieobecności. Urodziła kilka dni temu, poszła na urlop macierzyński. Jak z niego wróci pójdzie na wypoczynkowy. Super, niech sobie wypoczywa. Tylko dlaczego ja mam za ten urlop płacić skoro ona nie wypoczywa od pracy. Dlaczego za moje pieniądze ma wypoczywać pięć tygodni i jeden dzień (26 dni roboczych) skoro nie przepracowała nawet 20 dni (teoretycznie mogłaby nawet nic nie przepracować, a należałby się jej jeszcze urlop od urlopu!). Za każdy dzień w pracy prawie dwa dni urlopu. Każdy by tak chciał! Do tego dni opieki nad dziećmi, do tego mogą być kolejne zwolnienia, może  też kolejny ślub (nie wspomniałem, że na ślub też musiałem dać jej płatny urlop, jakby tego, co miała było za mało), pogrzeb babki, dziadka, siostry, brata, teścia, teściowej (jeśli mnie wcześniej nie pochowają) za które będę ja płacić. A może już myśli o trzecim dziecku?

Nasze polskie państwo jest bardzo hojne dla kobiet w ciąży, wychowujących dzieci. Może to i dobrze. Tylko szkoda, że ta hojność jest za cudze pieniądze!

3
comments